Samouzdrawianie magnetyzmem żywotnym

Kiedyś wpadłem na ciekawy pomysł. Bolał mnie od jakiegoś czasu prawy bark i łokieć. Co prawda lewy bark bolał mnie o wiele bardziej od pól roku i wyglądało na to, że nic się już z tym nie da zrobić, ale narastający ból w prawym barku sprawił, że coraz trudniej było mi wykonywać najprostsze czynności.

 Kiedy wieczorem leżałem sobie wpadłem na pomysł, że spróbuję na sobie magnetyzmu. Co prawda literatura podaje, że leczenie siebie samego magnetyzmem jest bardzo ograniczone, ale próba nie strzelba. Skupiłem się więc na dłoni a kiedy zacząłem wyraźnie odczuwać w niej ciepło skupiając się na tym przyłożyłem ją do bolącego barku tak jak robię to magnetyzując innych. Po chwili zacząłem bardzo wyraźnie czuć, że ciepło z mojej reki rozlewa się po barku przynosząc ulgę. Zachęcony tym trzymałem tak rękę przez pól godziny wyraźnie utrzymując w niej ciepło i czułem jak rozlewa się ono po barku, płynie w stronę łokcia a nawet delikatnie rozlewa się na całą górną leczoną połowę ciała. Kiedy przekonałem się ku mojemu zdumieniu, że ból w barku minął i mogę nim swobodnie poruszać przeniosłem ciepłą dłoń na łokieć gdzie po kilku minutach również zacząłem czuć, ze ból się mniejsza. Kiedy obudziłem się następnego dnia z radością przekonałem się, że efekt był trwały i ból barku minął a w łokciu stał się ledwo wyczuwalny.

Zachęcony tym doświadczeniem postanowiłem po kilku dniach powtórzyć je na drugim – lewym barku. Bark ten nadwyrężyłem sobie kilka miesięcy temu i od tego czasu ciągle odczuwałem w nim dość silny ból i miałem w nim ograniczoną ruchliwość. Kiedy podobnie jak w pierwszym doświadczeniu skupiłem się na cieple w dłoni i czując je położyłem ją na barku od razu zacząłem odczuwać jak ciepło rozlewa się po całym ramieniu. Co ciekawsze wzdłuż całego ramienia zacząłem czuć jakby złogi zimna, napięć, jakiś ostrych rzeczy w całej ręce. Stopniowo w trakcie magnetyzowania ciepło płynące z dłoni wypierało te nieprzyjemne wrażenia tak, że po 40 minutach zostały one wyparte. Po tym ze zdziwieniem zauważyłem, że powróciła w znacznym stopniu ruchliwość a ból stał o wiele mniejszy. Było tak jakbym na powrót zaczął czuć rękę uwalniając się od wielomiesięcznego zdrętwienia. Nie nastąpiło pełne wyleczenie, ale poprawa utrzymywała się przez kolejne dwa tygodnie. Ciągle czułem ból w nadgarstku i pewien ból w barku, ale poprawa była bardzo wyraźna.

Po jakiś dwu tygodniach w wyniku przesilenia, nasiliły się bóle związane z zapaleniem mięśnia międzyżebrowego z prawej strony od mostka do kręgosłupa. Ponadto ból mięśnia od kręgosłupa do braku bardzo się wzmógł. Objawy te przybrały tak na sile, że nie mogłem dłużej siedzieć z powodu bólu a budząc się czułem się cały spięty. Dyskomfort był tak duży, że przez dwa dni ledwo się podnosiłem z łóżka. Lekarz zapisał mi środki przeciwbólowe i jakieś tabletki, ale jedyną rzeczą, która faktycznie przynosiła jakąś poprawę było jak najwięcej leżenia, maści wygrzewające i masarze. Zrozpaczony, kiedy po kilku dniach ciągle nie było znaczącej poprawy postanowiłem znów spróbować magnetyzmu. Położyłem się i skupiłem na cieple w prawej dłoni jak wcześniej i trzymałem ją na żebrach  ponad pól godziny. Płynące z dłoni ciepło przynosiło mi ulgę rozlewając się aż do zaczepów na mostku z drugiej strony płynęło w stronę pleców. Po tym czasie zauważyłem, że ręka magnetyzująca ścierpła mi, podobnie jak czasem zdarzało się to gdy magnetyzowałem kogoś w chorym miejscu. Zrobiłem więc przerwę rozmasowałem rękę i powtórzyłem trzy razy formę chi kung. Kiedy ręka wróciła do normy powtórzyłem sesję magnetyzowania przez ponad pól godziny tym razem kładąc rękę na lewym barku. Znów pojawiło się ciepło płynące na całą rękę, do żeber i częściowo na plecy. Po sesji czułem, ze cały obszar jest rozluźniony, przyjemnie rozgrzany a ból bardzo zelżał czułem go tylko wyraźnie w mięśniu na plecach choć wydawał się zdecydowanie słabszy.

Na następny dzień, kiedy się obudziłem odkryłem, że moje cierpienia odeszły i czuję się całkiem dobrze, zrezygnowałem więc z leków. Po około tygodniu kiedy stan poprawy zdrowia utrzymywał się – uwierzyłem wreszcie, że dzięki magnetyzmowi nastąpiła spektakularna poprawa mojego zdrowia. Czułem tylko lekki ból przy kręgosłupie i mostku, również jeśli mocno wysuwałem bark to jeszcze odczuwałem w nim ból, ale zdecydowanie mniejszy, pozostał  ból nadgarstka, ale w porównaniu z tym co było wcześniej to było nic.

Po tygodniu poprawa utrzymywała się więc postanowiłem powtórzyć sesję na lewym barku w nadziei pełnego uleczenia. Kolejna sesja nie była tak spektakularna. Odczucia płynącego ciepła były o wiele słabsze tym niemniej czułem, że płynie ono zewnętrzną stroną ręki coś tam pozytywnie zmieniając, czułem też lekkie ciepło rozgrzewające okolicę żeber tam gdzie cierpiałem wcześniej najbardziej z powodu zapalenia nerwu miedzyżebrowego i w niewielkim stopniu w obszarze gdzie jeszcze czułem niewielki ból w plecach. Sesję prowadziłem niemal godzinę i czułem się po niej zdecydowanie lepiej, ale nic spektakularnego się nie działo.

Zastanawiałem się dlaczego tym razem nie było to tak silne jak wcześniej i doszedłem do wniosku, że mogły być tego dwie przyczyny. Pierwszą możliwą przyczyną mogło być to, że nie potrafiłem wytworzyć w dłoni tyle ciepła co podczas wcześniejszych sesji. Drugą mogło być to, że moje problemy były znacznie mniejsze niż wcześniej. W literaturze magnetycznej jest napisane, że ludzie chorzy reagują mocno na magnetyzm, zaś ludzie zdrowi odczuwają go słabo lub w ogóle nie odczuwają. Mogło to też wynikać z faktu, że w tej chwili główną przypadłością nie był już bark jak poprzednio, ale obszar przy kręgosłupie tyle, że nie istnieje fizyczna możliwość przyłożenia sobie ręki na tamten obszar więc trzymałem ją na barku, który praktycznie już mnie nie bolał.

Po kilku dniach doszedłem do wniosku, że czas spróbować magnetyzowania prawego biodra, źródła moich głównych problemów. Zastanawiając się jak mógłbym to zrobić doszedłem do wniosku, że najlepiej powinno być kiedy użyję do tego celu lewej ręki. Ogólnie lewą rękę mam zdecydowanie silniejszą, przy pomiarach dynamometrem, siłę w lewej ręce mam większą o 10 do 20% niż w prawej. Co prawda trzymanie lewej ręki na prawym biodrze nie jest zbyt wygodne, ale trudno. Zrobiłem sobie ponad półgodzinną sesję trzymając lewą rękę na prawym biodrze. Miałem z tym trochę problemów bo trudno utrzymywać w niewygodnej pozycji wrażenie ciepła w dłoni a jeszcze trudniej być przy tym zrelaksowanym. Wrażenia nie były spektakularne choć czułem pewną poprawę. Bardzo ciekawe natomiast były pomiary siły w obu dłoniach dynamometrem. Ku mojemu osłupieniu okazało się, ze po sesji magnetycznej moja lewa ręka była słabsza o 20% od prawej, przy tym czułem się wyczerpany. Po 20 minutach przy bakiecie moja siła mięśniowa wróciła do normy.

Teraz kiedy upłynęło ponad dwa miesiące, mogę stwierdzić, że prawy bark został całkowicie wyleczony, lewy niemal całkowicie, ponieważ jeśli go mocno wyciągnę to czuję jeszcze lekki ból, znacznie poprawił się stan mojego biodra i zapalenie nerwu miedzyżebrowego nie dokucza mi, więc też jest bardzo duża poprawa. Dowodzi to, że jednak można sobie w znacznym stopniu poprawić stan zdrowia za pomocą samo uzdrawiania magnetyzmem zaś w moim przypadku okazało się to nieporównywalnie skuteczniejsze od zwykłego leczenia. Co ciekawe poprawa zdrowia nastąpiła szybko po kilku seansach mimo iż literatura podaje, że potrzeba na to kilkunastu seansów przeprowadzanych codziennie.

Dodaj komentarz