Pracownia Mesmeryzmu czyli bioenergoterapia w praktyce

Jak każdy kto zajmuje się hipnozą słyszałem o Mesmeryzmie i „Magnetyzmie Zwierzęcym” (głównie te same frazesy powtarzane bez sprawdzenia przez niemal wszystkich autorów od stulecia). Podobnie jak większość ludzi zajmujących się hipnozą nie wiedziałem nic o Mesmeryzmie utrzymując błędne mniemanie iż był to jakiś dawny sposób manualnej hipnozy .

Sytuacja zmieniła się kiedy trafiłem na zapis wykładów naszego wielkiego uczonego światowej sławy Juliana Ochorowicza poświęconych temu zagadnieniu. Na wstępie dowiedziałem się, że wszystkie wzmianki jakie znajdywałem o Mesmerze i Mesmeryzmie były powtarzanymi przez oszczerców kłamstwami co dowodziło by słuszności tezy Goebelsa, że kłamstwo powtórzone 1000razy staje się prawdą (przynajmniej w świadomości masowej) 🙂

Skłoniło mnie to do poszukiwania źródłowych tekstów na ten temat – co nie było łatwe. W końcu udało mi się dotrzeć do źródłowych tekstów i zapoznawszy się z nimi doznałem szoku. Przede wszystkim magnetyzm nie ma absolutnie nic wspólnego z hipnozą ani sugestią. Przy okazji przekonałem się, że to co dziś nazywa się hipnozą a co w przedwojennej literaturze określano mianem hipnozy sugestyjnej nie jest w istocie hipnozą a sugestią. Dokładniej jest to sztucznie wywołany przez sugestię stan hipnozy, który można by nazwać sztuczną hipnozą tak jak naturalna hipnoza jest sztucznie wywołanym stanem naturalnego „snu magnetycznego”. Stany te bardzo różnią się od siebie mimo zewnętrznych podobieństw.

W rzeczywistości sugerowanie sztucznego snu jest tylko bezsensownym utrudnianiem sobie zadania czego niezbicie dowiódł Coue. Ogólnie przeraża regres w wiedzy i praktycznego wykorzystania sugestii jaki nastąpił przez ostatnie 100lat. Przykładem może być praca wybitnego przedwojennego lekarza używającego w swojej praktyce hipnozy sugestyjnej czyli sugestii. Dowiadujemy się z niej, że w ogóle nie musimy usypiać pacjenta, że seans hipnotyczny nie powinien trwać dłużej niż 10-15 min, że pełne wyleczenie całej listy chorób zajmuje od jednego do kilku seansów – dłuższego leczenia wymagają choroby psychiczne. Co ciekawe nasza wybitna hipnolog prof. Maria Shultz również nie stosowała dłuższych seansów w swojej metodzie dokonując niemal cudów – aczkolwiek leczenie zazwyczaj wymagało kilkunastu seansów.

Wróćmy jednak do Mesmeryzmu czy też jak to najczęściej określano magnetyzmu żywotnego/zwierzęcego (w odróżnieniu od magnetyzmu mineralnego).

Faktycznie trudno uwierzyć w to co pisali na ten temat dawni magnetyści, ale jako, że nie zwykłem niczego przyjmować na wiarę ani odrzucać z przyczyn ideologicznych, postanowiłem poświęcić czas i środki aby praktycznie sprawdzić wszystko od podstaw. W tym celu zaprosiłem kilka osób do współpracy trochę poćwiczyliśmy zgodnie ze starymi podręcznikami i zabraliśmy się do eksperymentów. Zaczęliśmy od rzeczy najprostszej czyli magnetyzacji wody.

„Mesmer magnetyzował przez wpływ osobisty nie tylko swoich pacjentów, lecz czasem przenosił swoją siłę na różne przedmioty, a nawet przyrządy, które nazywał bakietami, a głównie wodę. Jest faktem niezawodnym, że woda przez tak zwane magnetyzowanie ręką doznaje pewnej przemiany. Wszystkie osoby czułe odróżniają od razu wodę magnetyzowaną od zwyczajnej samym tylko smakiem.

Magnetyzowanie wody powstaje przez to, że szklankę świeżej czystej wody stawia się na końcach palców jednej ręki, podczas gdy końce palców drugiej trzyma się w niewielkiej odległości od powierzchni wody. Później swobodną ręką przesuwa się kilka razy po zewnętrznych ścinkach szklanki. Medjum, choć trochę czułe, pozna od razu tak zamagnetyzowaną wodę, skosztowawszy jej, a nawet dotknąwszy tylko ręką. Często medjum, napiwszy się takiej wody, od razu zasypia. Mesmer używał takiej wody do wywołania u medjum pewnych efektów podczas swojej nieobecności.”

Autor powyższego przedwojennego tekstu podpisujący się inicjałami I.K.R daje ogólny pogląd na magnetyzm aczkolwiek to co napisał nie bardzo pokrywa się z tym co pisali magnetyzerzy. Dla nas istotne było, że magnetyzowana woda miała się różnić od niemagnetyzowanej i mieć dobroczynne właściwości. W innym źródle dowiedzieliśmy się, że:

„Najdzielniejszym środkiem pomocniczym jest dla magnetyzera woda, zwyczajna woda studzienna lub źródlana; jest to w bardzo wielu wypadkach jego zastępca, prowadzący dalej dzieło leczenia, gdy magnetyzer sam nie może być przy chorym. Wspomniałem już, że wodę magnetyzowaną odróżniają niemal wszyscy chorzy od zwykłej, a to wzrokiem, smakiem, nieraz nawet dotykiem; podam teraz, jak się ją magnetyzuje. (…) postawić naczynie na stole i potrzymawszy nad niem ręce, posuwać je zwolna w powietrzu wzdłuż naczynia aż do jego podstawy, poczem rozłożyć ręce, wrócić niemi ponad naczynie i znów w dół posuwać. (…)Mało wprawny w magnetyzowaniu nie wie oczywiście, kiedy woda „ma już dosyć”, kiedy jest nasycona; później dochodzi jednak do pewnego odczuwania, że po odpowiedniej chwili woda — podobnie jak chory — nie chce już „brać” magnetyzmu. Wystarczą tu zazwyczaj 2—3 minuty na szklankę wody, lub 5—7 minut na większą butelkę, aby była nasycona magnetyzmem. Niektóre osoby widzą, że woda taka „świeci”, a po nasyceniu wzbija się z niej w powietrze „dym fosforyzujący”; widują go również małe dzieci.”

Postanowiliśmy używać tej właśnie metody. Faktycznie po 7 minutach magnetyzowania w ten sposób woda bardzo różniła się od kontrolnej niemagnetyzowanej wody i co ciekawsze były też wyraźnie odczuwalne różnice między wodą magnetyzowaną przez różnych eksperymentatorów – różnice te były wyraźne kiedy zbliżało się rękę do butelki – ogólnie magnetyzowana woda zdawała się emanować ciepłem i wywoływać inne trudne do opisania odczucia. Próby polegały na tym, że nalewano wodę magnetyzowaną i niemagnetyzowaną do identycznych filiżanek lub butelek po czym zapraszano osoby biorące udział w eksperymencie, aby stwierdziły czy jest między nimi różnica. Biorący udział w eksperymencie twierdzili, że różnica jest ogromna. Osobiście biorąc udział w takim eksperymencie odczułem, że woda magnetyzowana wyraźnie promieniuje ciepłem przy czym ciepło to różni się zależnie od tego kto magnetyzował wodę, natomiast woda niemagnetyzowane nie promieniuje ciepłem – jest obojętna.

Kolejne próby polegały na piciu magnetyzowanej wody. W tym etapie też wszyscy pijący zgodzili się, że magnetyzowana woda poprawia samopoczucie, sen i dodaje wigoru oraz pomaga odzyskać siły.

Następna próba polegała na podawaniu magnetyzowanej wody osobie nieświadomej i tu również można było zauważyć wyraźny wzrost witalności postępujący z dnia na dzień u pijącego ją człowieka.

Eksperymenty tego typu prowadziliśmy przez wiele tygodni.

Zachęceni tymi wynikami postanowiliśmy zbudować i przetestować „bakiet” czyli baterię magnetyczną, której główną częścią jest właśnie magnetyzowana woda. Z bakietu wyprowadzone są konduktory, które trzyma magnetyzowany. Zbudowaliśmy małą wersję bakietu wg instrukcji Józefa Świtkowskiego – przedwojennego magnetyzera.

Okazało się, że bakiet testowany na wielu osobach u wszystkich wywoływał wyraźne wrażenia, zwiększał witalność i poprawiał samopoczucie – niewątpliwie działał o czym mogłem się przekonać na własnej skórze. Zachęceni tym sukcesem zbudowaliśmy dwukrotnie większą wersję, której działanie było już bardzo mocne. W końcu zdecydowaliśmy się niemałym kosztem zbudować trzeci już całkiem spory bakiet by kontynuować eksperymenty 🙂

Mając bakiety przystąpiliśmy z ich pomocą do magnetyzowania różnych rzeczy i przekonaliśmy się, że dobrze magnetyzują się świeczki, drewno, kryształy i ogólnie naturalne substancje np. liny konopne, bawełna, wełna itp. Np. jeden z eksperymentów polegał na tym, ze namagnetyzowaliśmy wełnianą poduszkę i drewniany plaster. Trzy osoby śpiąc na tych rzeczach jednomyślnie relacjonowały, że miało to bardzo pozytywny, wręcz spektakularny wpływ na jakość ich snu itd.

Oczywiście osoba o słabym umyśle, nie mająca bladego pojęcia o tym czym w rzeczywistości jest i jak działa sugestia mogłaby zbyć wszystkie te wyniki nic nie znaczącym słowem „sugestia” i zamknąć temat. Ja jednak jako doświadczony hipnotyzer wiem, że sugestią w zwykłym stanie wcale nie jest tak prosto wywołać dodatnie omamy czuciowe jak się to wydaje ignorantom. Gdyby tak było w restauracjach podawano by nam pomyje z jednego gara sugerując, ze jest to potrawa jaką zamawiał kijent i wszyscy wychodzili by zadowoleni:-)

Weźmy zmianę smaku wody pod wpływem magnetyzowania. Oczywiście mogę wywołać u hipnotyzowanego zmianę smaku i czyniłem to np. w celu uwolnienia od nałogu tytoniowego sprawiając, że papieros nie smakował, wydawał się niemiły w dotyku itd. co czyniło palenie nieprzyjemnym doświadczeniem ograniczając je. Nie jest to trudne w tzw. hipnozie, ale nawet wówczas często trzeba powtarzać seanse i sugestię wzmacniać. Nie da się jednak w stanie jawy podając komuś dwie szklanki wody i pytając czy jest między nimi jakaś różnica uzyskać za każdym razem tego samego wskazania u różnych osób. Zresztą jak podaje literatura robiono tysiące wymyślnych prób z magnetyzowaną wodą w tym na roślinach i na zwierzętach więc nie ma nad czym dyskutować w tej kwestii. Z kolei przy bakiecie doznania bywają tak mocne, że również nie ma nad czym dyskutować niewątpliwie bakiety jak i woda magnetyzowana działa – natomiast kwestia jakie wywołuje skutki w organizmie ludzkim to zupełnie inna sprawa.

Po jakiś dwu miesiącach ćwiczeń i eksperymentów, postanowiliśmy przejść do istoty Mesmeryzmu czyli magnetyzacji ludzi. W tym celu postanowiliśmy się oprzeć na części 4 kolekcji Flowera zebranej przez HIRAM’A JACKSON’A wydanie polskie z 1908r

Stosując tę metodę magnetyzowałem osobiście kilkanaście osób i wszystkie relacjonowały doznania opisane w literaturze, zapewniały również o polepszeniu samopoczucia i zdrowia. Sam poddałem się 14 zabiegom magnetycznym i również doświadczałem bardzo wyraźnych doznań i co ciekawsze po tych 14 zabiegach pozbyłem się nękającego mnie od trzech lat zapalenia nerwu międzyżebrowego z prawej strony jak i ogólnej poprawy witalności i samopoczucia. Jest to o tyle ciekawe, że stosowaliśmy tylko tę wstępną metodę w krótkich 15 minutowych seansach podczas gdy pełen seans magnetyczny powinien trwać od 20 do 40 minut i obejmować oprócz wstępnych właściwe terapeutyczne działania opisane w literaturze. Ponadto jak podaje literatura w przypadku schorzeń chronicznych a do takowych należy zaliczyć moją przypadłość zazwyczaj wymaganych jest kilkadziesiąt pełnych seansów i leczenie może trwać kilka miesięcy, albo i dłużej.

Te wstępne eksperymenty wypadły niespodziewanie pomyślnie i warto by je kontynuować na co mam nadzieję choć nie zależy to tylko ode mnie. Zastanawia mnie natomiast jedna rzecz, dlaczego tak skuteczna metoda leczenia, która kwitła jeszcze przed wojną została całkowicie zapomniana?

Jedną z przyczyn zapewne był fakt, że Niemcy w czasie drugiej wojny światowej zniszczyli naszą elitę intelektualną zaś mesmeryzmem zajmowali się właśnie najwybitniejsi z nich. Drugą przyczyną jest zapewne fakt, że mesmeryzm jest czasochłonną metodą. Leczenie wymaga zazwyczaj kilkunastu codziennych seansów trwających 20 do 40 minut – stąd i przed wojną stosowano je zazwyczaj tylko w przypadkach w których klasyczna medycyna była bezsilna. Jak wiemy lekarz poświęca nam kwadrans i to raz na miesiąc, albo rzadziej inkasując za tę przyjemność minimum 100zł przy czym jego aktywność skupia się na przejrzeniu badań, kilku pytaniach i wypisaniu recepty. Komu więc by się chciało tracić tyle czasu na chorego. Trzecią przyczyną mógł być fakt, że zgodnie z ideą mesmeryzmu leczenie magnetyzmem było bezpłatne i zajmowali się tym ludzie zamożni z czystej idei niesienia pomocy, albo zajmowały się tym fundacje utrzymywane przez zamożnych sponsorów – rzeczy niemożliwe w okresie powojennym (co prawda w okresie przedwojennym nie była to już obowiązująca zasada). Z tych przyczyn jak i z faktu, że aby być magnetystą trzeba sporo czasu poświecić na ćwiczenia nie ma szans aby klasyczny magnetyzm mógł zaistnieć we współczesnym świecie 😦

Powrócił on częściowo pod nazwą bioenergoterapi jednak nie jest to magnetyzm tylko w większości czyste szarlataństwo jako iż magnetyzm ma ściśle określone zasady a przy tym jest skuteczny, natomiast bioenergoterapia to w znacznej mierze dziedzina szarlatanów, oszołomów i oszustów. Nie twierdzę, że nie ma rzeczywistych skutecznych bioenergoterapeutów. Oczywiście są, w tym tacy którzy mają wiele udokumentowanych wspaniałych osiągnięć. Mimo to nie mogą się równać na żadnym polu z dawnymi magnetyzerami, ale to temat na osobne rozważania.

Podsumowując magnetyzm, który pod koniec XiXw przeżywał swój renesans i zyskał uznanie naukowe stając się obiektem głębokich badań najwybitniejszych uczonych tego okresu jak Hippolyte Bernheim, Jean-Martin Charcot, Charles Richet czy Julian Ochorowicz po wojnie został zupełnie zapomniany i zaniknął a szkoda.

2 uwagi do wpisu “Pracownia Mesmeryzmu czyli bioenergoterapia w praktyce

  1. Dzień dobry.
    Od dłuższego czasu słyszę że mam się zająć mesmeryzmem i szukałam coś na ten temat.
    Dopiero teraz natrafiłam na obszerny artykuł. Chętnie bym się więcej dowiedziała na temat ćwiczeń jakie trzeba wykonywać aby zostać dobrym magnetystą .Pozdrawiam Zofia Janiszewska

    Polubienie

    • Mesmeryzm na przestrzeni wieków ewoluował. W tekstach z czasów Mesmera nie natknąłem się na żadne specjalne ćwiczenia, natomiast w o 200lat późniejszych tekstach z przełomu wieków znajdują się ćwiczenia oddechowe, ćwiczenia koncentracji i wiele innych. Jeden z bardziej znanych mesmerystów francuskich początku XX w pisał, że ćwiczył magnetyzowanie fotela zanim zabrał się za ludzi – myślę, że to dobry pomysł.

      Polubienie

Dodaj komentarz